Nie trzeba być ani pszczelarzem, ani historykiem by
kojarzyć, że napojem jakim Polska słynęła przez lata był miód pitny. Dziś jest
to napój, który na rynku alkoholi zajmuje marginalną rolę.
Kiedy więc został on wyparty z naszej kultury kulinarnej?
Otóż okazuje się, że tym fatalnym okresem były zabory. W zaborze rosyjskim
poziom gospodarczy ziem polskich był
znacznie wyższy niż w imperium carskim. Wydawało się więc , że pewna
swoboda gospodarcza zostanie zachowana.
Jednak od połowy XIX wieku polskim miodom pojawia się konkurent- tani
spirytus produkowany na skalę przemysłową z ziemniaków. Wchodzimy więc w okres
mocnych alkoholi bez smaku, ale za to tanich i powszechnie dostępnych.
Najdłużej miody pitne bronią się w
Galicji, z silnym ośrodkiem we Lwowie,
gdzie jeszcze w drugiej połowie XIX wieku znajdujemy informacje o handlu
miodami pitnymi. Były to jednak ostanie chwile, ponieważ cenowo miody nie mogły
konkurować z wódkami, a dodatkową konkurencję zaczęły stanowić wina węgierskie
i austriackie. Dodatkowo wysokie ceny miodu , jak również to , że dobry miód
pitny leżakował po kilka lat przyczyniły się do porażki tego szlachetnego
trunku.
Od połowy XIX wieku
podejmowane są próby powrotu do produkcji miodów. Wymienić tu należy takie nazwiska jak Jan Dzierżoń,
Jan Dolinowski, Kazimierz Lewicki, Jan Ramoszyński czy Teofil Ciesielski
Niestety wszystkie te inicjatywy nie odniosły sukcesu. Dopiero początek XX
wieku przynosi pewny renesans miodów pitnych. W literaturze znajdujemy
informacje o miodosytniach czyli
Karczmach oferujących miód pitny. Główny ich rejon to kresy wschodnie m.in.
Lwów, Tarnopol , Stanisławów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz